
18 wrz TURCJA I KURDYSTAN
Turcja to pierwszy kraj islamu jaki odwiedziliśmy. Inna kultura, inne jedzenie, inni ludzie – choć jak wszędzie bardzo życzliwi. Przyjechaliśmy tu, a właściwie przypłynęliśmy z Grecji, gdzie spędziliśmy kilka miesięcy. Każdy Grek dziwił się po co my tam jedziemy? Gdy odpowiadaliśmy, że chcemy zobaczyć Istanbuł, Grecy poprawiali nas, mówiąc, że to Konstantynopol. Może dlatego, że nazwa Istanbul weszła w życie dopiero w 1930 roku.
Chwila na przypomnienie ważniejszych dat – to Konstantyn I Wielki, cesarz rzymski, wybrał to miasto na swoją siedzibę, co hucznie inaugurowano w 330 roku, od 390 roku Konstantynopol był stolicą cesarstwa bizantyjskiego a w 1453 roku zdobyty został przez Imperium Osmańskie, ale nazwa się nie zmieniła – dopiero w roku 1930 rząd turecki wystąpił z apelem do państw zachodnich o zaprzestanie używania formy Konstantynopol a używanie tylko nazwy Stanbuł.
Gdy mówiliśmy, że chcemy zobaczyć Ararat, Sanliurfę, Mardin to Grecy mówili, że tam jest bardzo niebezpiecznie – bo tam mieszkają Kurdowie i działa PKK – Partia Pracujących Kurdystanu. Jakby tego było mało, to był czas, kiedy co chwila mówiło się o wybuchach bomb w turystycznych miejscowościach. Ale my musieliśmy tam pojechać. Choćby po to, żeby zobaczyć Muzeum Archeologii Podwodnej, o którym tak obrazowo pisał Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem” (o tym w naszych opowieściach).
I w końcu dotarliśmy! Byliśmy Efezie, Pergamonie, Bodrum, chodziliśmy po Pamukkale i Kapadocji, widzieliśmy Ararat, spaliśmy nad rzeką Tygrys, zjedliśmy pyszny kebab w Stambule, spotkaliśmy gościnnych Turków i Kurdów, no i oczywiście targowaliśmy się. Ale niestety dywanu nie przywieźliśmy – mało miejsca w plecakach!
Po Turcji jeździ się wspaniale! Ach, te autobusy… Można dojechać wszędzie gdzie tylko się chce, za bardzo małe pieniądze w klimatyzowanym pojeździe, gdzie obsługa jest miła i częstuje herbatką.
Do Turcji po prostu trzeba jechać! Zapraszamy na nasze opowieści!